Dlaczego kawa drożeje?

Czas czytania: 9 minut
Autor: Jarek
04 lis 2021
Kopiuj link

W poniedziałek 8 listopada 2021 podniesiemy ceny naszych kaw espresso. W tym roku cena zielonej kawy na światowych rynkach wzrosła o kilkadziesiąt procent. Nie możemy niestety dłużej tego ignorować.

Największy wpływ na te zmiany ma sytuacja pogodowa w Brazylii. Najpierw kraj nawiedziła susza, a w lipcu niespotykane od 1994 roku przymrozki zniszczyły wiele plantacji kawy. Plantatorzy stracili co najmniej dziesięć procent tegorocznych zbiorów. Trudno oszacować straty w kolejnych latach - dużo drzew zostało zniszczonych, nowe posadzone na ich miejsce będą owocować dopiero za trzy lata.

Dodatkowo branża kawowa - i nie tylko ona - zmaga się z szybującymi cenami przewozów kontenerowych. COVID mocno zaburzył działanie transportu morskiego. Kontenery na statkach stały się przedmiotem spekulacji. Na niektórych trasach przewóz towarów zdrożał nawet dwudziestokrotnie.

Nie pomagają nam niestety rosnące ceny w kraju. Chodzi tu przede wszystkim o energię - prąd i gaz, które są nam potrzebne do palenia kawy. Ale drożeją też opakowania, kartony, druk etykiet, sami zresztą wiecie, jak jest.

Nie ma tu niestety dobrej puenty. Podwyżkami kawy trudno się cieszyć. Poniżej piszemy więcej o poszczególnych przyczynach wzrostu cen. 

Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami.

Przymrozki w Brazylii

Pod koniec czerwca i w lipcu w południowo-wschodniej części Brazylii temperatura kilka razy spadła poniżej zera. Mrozy uszkodziły wiele różnych upraw, w tym w szczególności plantacje kawy.

Najpoważniejszy przymrozek miał miejsce w godzinach porannych 20 lipca 2021. Rolnicy spodziewali się niskich temperatur, zaskakujący był ich nagły spadek o kilka stopni już nad ranem. Najniższa temperatura w regionie Minas Gerais wyniosła -1,2 C. 

Przymrozek wystąpił we wszystkich głównych regionach producenckich Brazylii: Minas Gerais, Cerrado, Mogiana, Paraná. 

Przymrozek na plantacji kawy w regionie Cerrado;
źródło: Unroasted

Był to pierwszy tak poważny przymrozek od 1994 roku. Wcześniej, tak zwany „czarny mróz” w 1975 spowodował wzrost cen kawy na świecie o 100% w ciągu roku. Jego nazwa wzięła się od wyglądu plantacji kawowca - pod wpływem mrozu drzewa czernieją. Tym razem plantacje także zostały poznaczone zimnem. Zdjęcia lotnicze pokazują całe czarne plamy tam, gdzie uprawiana jest arabika.

Pierwsze szacunki mówiły o tym, że w wyniku mrozu zbiory będą niższe o około 2,5-5,5 miliona worków kawy. Dzisiaj wiemy, że niemal na pewno bliższa prawdy jest wyższa liczba. A to znaczy, że Brazylia zbierze i wyeksportuje o 10% mniej kawy niż przewidywano na początku roku. 

Rok i tak zaczął się źle, w Brazylii w pierwszej połowie roku panowała susza, która także negatywnie wpłynęła na wielkość zbiorów. W połączeniu z lipcowymi przymrozkami, mamy do czynienia z sytuacją jakiej Brazylia nie doświadczyła od roku 1975.

Wzrost cen kawy na świecie

Co gorsza, uszkodzone zostały nie tylko tegoroczne zbiory. Kawa lubi umiarkowane temperatury. Dla arabiki optymalna średnia temperatura dzienna mieści się w przedziale 15-25 stopni. Przymrozek niszczy nie tylko kwiaty i owoce - co przekłada się na najbliższe zbiory. Temperatura poniżej zera zabija część drzew. Szacuje się, że na obszarach dotkniętych przymrozkami nawet 25% drzew arabiki zostało bezpowrotnie uszkodzonych. Plantatorzy są zmuszeni do ich wykarczowania i zasadzenia nowych drzewek. Te będą owocować dopiero po trzech latach. Przez cały ten czas plantacje będą produkować mniej kawy.

źródło: Rohit Bhusan, Pixabay

Ceny arabiki rosły już kiedy pojawiły się pierwsze informacje o suszy na początku roku. Po 20 lipca gwałtownie skoczyły do góry. Część tej zmiany to efekt spodziewanej mniejszej produkcji. Część to niestety spekulacja - rynek kawy jest na nią podatny jak inne rynki surowcowe na świecie. Nikt w tym momencie nie jest w stanie powiedzieć, jak długo utrzyma się wysoka cena kawy. Zniszczenia plantacji sugerują, że nie jest to efekt przejściowy.

Wzrosty cen dotyczą nie tylko kawy z Brazylii. Kraj ten odpowiada za niemal 40% światowej produkcji. 10% mniejsze zbiory w Brazylii, to 4% niższe zbiory światowe. A to znaczy, że gwałtownie rośnie popyt na kawę ze wszystkich krajów producenckich. Ten związek jest tym silniejszy, że znaczna część handlu kawą na świecie przechodzi przez giełdę nowojorską, która w jej wycenie posługuje się uśrednionym wskaźnikiem, tak zwaną ceną C. Najkrócej mówiąc, rynek kawy to rynek w pełni globalny, a Brazylia jest na nim największym graczem-producentem. Problemy Brazylii to problemy wszystkich.

Kryzys kontenerowy

Dotychczas transport morski funkcjonował on w uproszczeniu w następujący sposób - kontenery z Chin, wiozły produkty do krajów globalnej Północy, z których następnie wyładowane innymi produktami płynęły do krajów azjatyckich i cykl się domykał. Nikt nie woził pustych kontenerów, przestrzeń transportowa jest na to za droga.

W czasie pandemii w Europie i USA znacząco wzrosło zapotrzebowanie na towary produkowane w Chinach. Społeczeństwa globalnej Północy zamknięte w domach w czasie lockdownów zaczęły w znacznie większych ilościach kupować  elektronikę, meble, sprzęt sportowy, etc. Wszystko to, co sprowadza do Europy i USA, sprowadza się z kontenerami z Chin. Z jednej strony znacząco wzrósł popyt na kontenery w Chinach. Z drugiej strony kontenery nie dość szybko wracały z Europy i USA, bo rzeka produktów płynąca w drugą stronę utrzymała się na przedpandemicznym poziomie.

Jednocześnie duża ilość kontenerów zaczęła płynąć z Chin w kierunkach, które wcześniej nie handlowały z nimi na tak dużą skalę. Produkty medyczne, takie jak choćby maseczki, stały się potrzebne wszędzie. To spowodowało, że kontenery zostały dodatkowo rozproszone w miejscach, z których nie miały szans zbyt szybko (z towarem) wrócić do Chin.

COVID spowodował wreszcie przestoje w portach na całym świecie. Z jednej strony w ramach obostrzeń sanitarnych zamykane były ważne porty chińskie czy wietnamskie. Z drugiej strony porty europejskie, czy amerykańskie nie są w stanie obsłużyć na bieżąco wciąż rosnącej liczby kontenerów, statki czekają wiele dni na rozładowanie. Szacuje się, że kilkanaście procent wszystkich światowych kontenerów “stoi w korkach” do rozładunku. W USA niedawno prezydent Biden ogłosił, że port w Los Angeles będzie pracował 24 godziny na dobę, żeby uporać się z problemem. 

źródło: Jason Goh, Pixabay

Czynniki potęgujące problemy transportu morskiego można by mnożyć. Zablokowanie Kanału Sueskiego spowodowało, że 330 tysięcy kontenerów utknęło na morzu na dwa tygodnie. Brak kierowców ciężarówek w Europie i w USA powoduje, że kontenery zalegają w portach docelowych, a nie krążą w systemie. I tak dalej, i tak dalej.

Dość powiedzieć, że ceny transportu morskiego na niektórych trasach wzrosły w ciągu ostatnich dwóch lat nawet 20-krotnie, a ceny się nie zatrzymują. Kontenery są, podobnie jak kawa, przedmiotem spekulacji. Wielcy gracze są w stanie zapłacić każdą sumę, mali importerzy (choćby kawy) stoją na przegranej pozycji.

Kawa spóźnia się do Europy (i nie tylko)

Dla kawy oznacza to oczywiście wzrost cen. Ale to też zaburzenie cyklu dostaw. Kawa jest płodem rolnym. Jej zbiory w poszczególnych krajach wypadają w ściśle określonych momentach. Przed pandemią wiadomo było dokładnie, kiedy w Europie, USA, czy w Polsce lądują zbiory z Kenii, Kolumbii czy Indii z danego roku. W ostatnich dwóch latach staje się to coraz mniej przewidywalne. Główna część zbiorów kawy z Etiopii zazwyczaj trafi do Europy w maju. W tym roku zaczęły docierać w czerwcu, ale ten proces rozciągnął się właściwie do września. (Pomijając wszystko inne - może to wpływać na dostępność Waszych ulubionych kaw.)

źródło: Lynn Greyling, Pixabay

Jest też druga strona tego medalu. W związku z kryzysem kontenerowym rolnicy w Rwandzie i Burundi mieli w czasie pandemii znacząco utrudniony dostęp do nawozów i innych materiałów niezbędnych w produkcji kawy. W połączeniu z bardzo niekorzystną pogodą w tych krajach, spowodowało to znaczne obniżenie wielkości tegorocznych zbiorów. A stąd i dodatkowy wzrost cen.

Komu to wszystko służy...

Nie będziemy tu pisać o inflacji w Polsce. Trochę w myśl zasady, że “jak jest, każdy widzi”. Ale też w Polsce dużo więcej niż o przymrozkach w Brazylii, czy kryzysie kontenerowym. Zamiast tego chcielibyśmy wspomnieć jeszcze o dwóch sprawach.

Po pierwsze - chcielibyśmy zwrócić uwagę na szerszy kontekst. Ceny zielonej kawy przez wiele lat utrzymywały się na bardzo niskim poziomie z korzyścią dla konsumentów. Po drugiej stronie stali jednak rolnicy, dla których niskie ceny oznaczały niską bądź zerową opłacalność produkcji. Od lat w branży słychać głosy, że to wielkie zagrożenie, bo niskie ceny powodują, że coraz więcej (zwłaszcza drobnych) producentów rezygnuje z uprawy kawy. Mało nowych osób decyduje się na karierę producenta. Średni wiek plantatora kawy na świecie przekracza pięćdziesiąt lat. Dzieci rodziców, którzy uprawiają kawę, wolą szukać swoich szans w innych zawodach. W efekcie w krajach takich jak na przykład Salwador, demografia jest większym zagrożeniem dla uprawy kawy niż zmiany klimatyczne.

Wildan Mustofa na terenie swojej farmy Frinsa, źródło: Nordic Approach

Niestety, obecne wysokie ceny surowca niekoniecznie przełożą się na poprawę kondycji rolników uprawiających kawę. Z pewnością skorzystają gracze giełdowi. Część producentów sprzeda w tym roku swoją kawę drożej, niż rok wcześniej. Do ich kieszeni trafi więcej pieniędzy, będą mogli przeznaczyć je na inwestycje, podniesienie jakości i długofalowych zysków. 

Tymczasem wielu rolników w Brazylii może nie wytrzymać skutków zniszczeń upraw. Teraz ponoszą koszty sadzenia nowych drzewek, a ich zyski przez kolejne trzy lata będą odpowiednio niższe. Dodatkowo, wielu z nich miało podpisane kontrakty na dostawę określonej ilości kawy dla dużych odbiorców. Czy to korporacji kawowych, czy dużych firm importerskich. Wielu plantatorów nie ma dość własnej kawy, żeby wywiązać się z tych kontraktów. Są zmuszeni kupować brakującą zieloną kawę na rynku, żeby nie ponieść wysokich kar umownych. W dodatku kupują ją za obecną cenę, a sprzedają po cenie z kontraktu zawieranego przed skokiem cen - czyli sprzedają ze stratą. 

... i co dalej?

Sprawa druga, nie mniej istotna - przymrozków w Brazylii nie sposób jednoznacznie powiązać z globalnym ociepleniem. Zjawiska meteorologiczne tego rodzaju zdarzają się tam rzadko, ale nie od dziś. Jednak zmiany klimatyczne wzbudzają w branży kawowej duży niepokój. Wiele osób zastanawia się, czy produkcja arabiki na świecie utrzyma się poza granicę mitycznego roku 2050. Nawet jeśli, to niemal wszyscy zgadzają się, że ilość miejsc na świecie, w których można będzie uprawiać kawę, skurczy się. Cena kawy będzie szła do góry. Niektórzy upatrują nadziei w robuście, inni przewidują, że i ona sobie nie poradzi. 

Nie mamy pojęcia, jak będzie wyglądał świat za 30 lat. Nie wiemy, czy będziemy w nim pili kawę. Bardziej krótkoterminowo wydaje nam się, że niestety podwyżki cen kawy czekają nas nadal, niezależnie od losowych wydarzeń meteorologicznych, czy dalszego zatkania globalnej gospodarki.

Zamiast zakończenia

Gdzie nie spojrzeć, na kawę czają się zagrożenia. Będzie drożała, a może w ogóle jej nie będzie. Trudno w tej sytuacji szukać dobrych stron i optymistycznego akapitu na zakończenie tego tekstu. Niemniej jednak warto pamiętać, że my - osoby pijące kawę w Europie (czy nawet palące tę kawę), jesteśmy stosunkowo najmniej poszkodowani. Cena kawy wzrośnie, ale to jak na razie nie zmieni radykalnie naszego życia. To producenci - mali i duzi rolnicy w Brazylii, Kolumbii, Etiopii, Kenii, Indonezji, Indiach, Wietnamie (i we wszystkich innych krajach, gdzie rośnie kawa) - coraz częściej stają przed egzystencjalnym kryzysem. W branży kawowej zastanawialiśmy się dotychczas, czy ich sposób życia jest do utrzymania w perspektywie dwudziestu lat. Być może zasadne byłoby zapytać, czy jest do utrzymania w perspektywie następnych kilku lat. Wydaje nam się, że to tu leży istota problemu.

Autor: Jarek
04 lis 2021
Kopiuj link

Artykuły, które mogą Cię zainteresować

Autor: Włodek
15 cze 2023
Autor: Jarek
04 lis 2021
Link artykułu został skopiowany.